Agnes Janisch "Że ktoś jest obok"
Agnes Janisch „Że ktoś jest obok”
W piątek 24 lutego, w zielonogórskiej Galerii BWA odbył się wernisaż wystawy Agnes Janich, zatytułowanej „Że ktoś jest obok”. Artystka zaprezentowała zbiór fotografii przedstawiających kobietę i mężczyznę w miłosnych objęciach. Do każdego zdjęcia dołączona była krótka historia opowiadająca o zakazanej, trudnej miłości w realiach II wojny światowej i holocaustu. Artystka dotarła do pamiętników więźniów obozów koncentracyjnych, co więcej poznała kilkadziesiąt z tych, którzy ocaleli.
Zebrała osiem opowieści mówiących o związkach niemożliwych, poświęceniu i zagładzie, a następnie skonfrontowała je z ociekającymi erotyzmem fotografiami. Niestety zestawienie to okazało się niesmaczne. Widać, że zdjęcia te zostały zaaranżowane na potrzeby projektu. Nie ma w nich romantyzmu, autentyzmu i emocji towarzyszących tym poruszającym historiom. Wiele z nich ociera się o kicz czy nawet pornografię.
Oglądając je widz odnosi wrażenie nieadekwatności i sztuczności. Przedstawione historie, traktujące o miłości mówią same za siebie. Bronią się, w przeciwieństwie do pretensjonalnych zdjęć, na których tej miłości zabrakło, a zamiast niej pojawiły się sceny z typowej „sesji pościelowej”.
Myślę, że artystka próbowała pokazać, że w realiach wojny też istniała namiętność czy pożądanie, lecz w prezentowanych fotografiach tych emocji nie ma. Ich miejsce zastąpiła dosłowność, banał i wystylizowanie otoczone infantylnymi pastelowymi kolorami.
Artystka przy okazji wizyty w Zielonej Górze, udzieliła wywiadu zielonogórskiemu wydaniu Gazety Wyborczej. Jako komentarz do projektu powiedziała: Czasami zazdroszczę tym ludziom, wręcz chciałabym być na ich miejscu. Mieli okazję sprawdzić swoją miłość w sytuacjach bardzo czarno-białych. Artystka tak bardzo chciała się wczuć w sytuację bohaterów przytaczanych historii, że sama, wraz ze swoim chłopakiem zapozowała do zdjęć, które im towarzyszyły. Stała się tym sposobem główną bohaterką projektu. Co więcej przyćmiła swoją osobą postaci z prezentowanych opowieści. Fotografie Agnes Janich rażą bezpośredniością. Są odarte z intymności. Emanują seksualnością, ale jednocześnie są odarte z intymności.
Historie dołączone do zdjęć są przejmujące. Mówią o miłości w najczystszej postaci, bezkompromisowej, ponad podziałami spowodowanymi wojną. Zapisane czerwoną farbą na obrazach nagich ciał, przywodzą na myśl „szminkowe liściki”, pozostawione na lustrze kochanka. Przy fotografiach tych, które wystawę zdominowały, ich prawdziwość blaknie, pozostawiając niesmak.
Joanna Nau
Joanna Nau
Komentarze
Prześlij komentarz