Młody mieszkaniec Warszawy o ginącej muzyce reggae

Na przestrzeni lat świat uległ wielu zmianom. Dotyczy to większości rzeczy na nim zawartych, a wśród nich muzyki. Trudno porównać starą do nowej. Stara muzyka grana była w czasach kiedy najważniejszy był ładunek emocjonalny przekazywany przez muzykę. Jednocześnie wszelka gama uczuć mieściła się w wolniejszym, spokojniejszym i mniej chaotycznym rytmie. Mimo wszystko była ona bardziej emocjonalna niż ta dzisiejsza. Takie zmiany nastąpiły w muzyce szeroko, i nie ominęły też reggae. Muzyka ta odkąd w latach 70-ych zaczęła sobie zdobywać fanów na całym świecie przeszła wiele zmian.

Ostatnio muzycy Inner Circle dołączyli do akcji pod tytułem "Save the Reggae Music". Członek grupy Ian Lewis wypowiada się o kampanii w ten sposób:
 "Ta kampania narodziła się w podróży. Powoli widzimy, że niewielu młodych ludzi przychodzi do reggae. Reggae przynosiło duchowość i zdrowotność światu, i zaczęliśmy to tracić. Mamy nie gorszą od innych kulturę, i musimy znaleźć drogę aby dotrzeć do młodych".


Z tą opinią trudno się nie zgodzić jeśli posiada się wiedze na temat reggae. Faktycznie można odnieść wrażenie, iż nowe reggae jest mniej spirytualne niż jego starsza odmiana. A nawet ci bardziej świadomi w swym przekazie muzycy przeważnie łatwo ulegają pokusom tego świata. To nie ten sam vibe ([ang] vibe: płynność, rytm niesiony muzyką- przypis redakcji). Na temat dancehallu wspominać nie będę.

Wiele mówi się o korupcji i komercyjności obecnego "rasta" biznesu, wielu prawdziwych rastafarian, również na Jamajce, nie zawraca sobie głowy dzisiejszym przemysłem muzycznym. Czemu? Muzyka reggae jak każda muzyka którą da się sprzedać była zawsze częścią biznesu muzycznego, w którym jak to w biznesie, dla producentów, managerów i wydawców najważniejszy był zysk.

Z tą różnicą, że artyści jak Bob Marley, Peter Tosh, Burning Spear czy Misty In Roots mieli misję. Ich celem było przekazanie pochodni rastafariańskiej wiary całemu światu, uświadamianie ludzi na temat babilonu i pokazywania im prawdy. I co najlepsze to było to czego ludzie chcieli słuchać i co chcieli kupować. Obecnie jednak istnieje coraz mniejsze zainteresowanie korzennym brzmieniem i wzniosłym, świadomym przekazem... Starsi muzycy narzekają, że młodzi ludzie ich nie słuchają. Wolą słuchać o sexie i pieniądzach, wzorem rapu.

Paradoksalnie, problem ten widoczny jest najbardziej na Jamajce... Bo o ile dla nas roots reggae to wciąż coś egzotycznego i wyjątkowego to tam jest ono czymś normalnym i po prostu przestarzałym. Świat się zmienia, muzyka też, ale reggae z uwagi na swą ponadczasowość i przekaz powinno być również zachowane w tradycyjnej formie. Tymczasem nie ma młodych muzyków zainteresowanych graniem takiej muzyki. Próbują jedynie białe zespoły z Ameryki, jak Soldiers of Jah Army. Zdobywają sobie wielu białych fanów, lecz moim zdaniem nie można porównać tej muzyki do chociażby Inner Circle.

Mimo tego nie sprzeciwiam się dancehallowi czy nowszemu reggae. Nie potrzebujemy kolejnych podziałów. Osobiście lubię dancehall i ten tak zwany modern roots. Jest to muzyka młodych, która dobrze nadaje się do zabawy i nie musi przecież stać cały czas w miejscu. Tylko czy nikt już nie czuje dawnych vibe'ów? Czy wraz z opuszczeniem ziemi przez starszych muzyków, reggae zaniknie w formie w jakiej znali je jeszcze nasi rodzice? (albo część z nich ;-) Póki co tak to wygląda... Ale wierzę, że jeszcze coś ulegnie zmianie i nigdy nie stracimy naszej muzyki, która dostarczała tyle szczęścia i zdrowego ducha kolejnym pokoleniom!

Komentarze

Popularne posty