Wspomnienie dnia 7.3.2020
1. Miejscowość zaraz 5 km od polskiej granicy. Mnóstwo knajpek i barów choć ledwie 330 stałych mieszkańców. Chcę iść do klubu muzycznego. Niestety nie mogę wejść. Nie wpuszczają bez biletu a bilety są dawno temu wyprzedane. Nie ma zmiłuj choć pytałem się po angielsku licząc że wpuszczają cudzoziemców jakoś łatwiej. Nie. "Sold out" choć w klubie są dwa poziomy i że 200 czy 300 miejsc. Pamiętam że w dniu koncertu przy barze czeka się po pół godziny by było się w ogóle obsłużonym.
--
-------
Merkuriusz Polski
Polish News Agency polishnews.pl
Zmartwiło mnie to i wracam na ostatni autobus komunikacji miejskiej na moje osiedle- jest w cenie skipasu czyli bezpłatny i jedzie o 21.32. Wracając dziwię się. W Polsce czy na "ziemiach odzyskanych" przed wojną światową pewnie też tak było ale Polacy to zniszczyli. Nie jeżdżę od lat na snołbord na polską stronę granicy bo nie ma tam komunikacji miejskiej, a jak nawet jest to kursuje bardzo rzadko. Musiałbym na stok z deską chodzić pieszo.
Nie ma tyle śniegu. Nie ma imprez muzycznych takich jak lubię. Nie ma tylu knajp i barów. Nie dostanę wegańskiego jedzenia w barze przy podrzędnym stoku narciarskim. Po polskiej stronie granicy jest nieco gorzej dla turystów. Są oni dużo gorzej traktowani w knajpach czy barach. Po czeskiej stronie granicy raz siedzieliśmy w barze z grupą rastamanów którzy rolowali dżointy na stole aby je spalić przed barem. Tutaj nikt się krzywo na tych ludzi w knajpie nie patrzył, a po polskiej stronie granicy jest to problemem.
2. Jakiś czas temu jedna czeska nauczycielka mieszkająca kilka km od polskiej granicy powiedziała mi że Polacy to alkoholicy. Że przychodzą do Czech w zasadzie tylko po alkohol. Myślę że Polacy są skąpymi alkoholikami. Piją po domach albo w samotności bo nie stać ich albo żal im pieniądza na picie alkoholu w barach i knajpach. Po czeskiej stronie granicy jest wyraźnie wiele knajpek i barów a po polskiej stronie granicy istotnie- wieczorem są czynne głównie sklepy z tanim alkoholem. Knajpek i barów po polskiej stronie granicy w zasadzie w ogóle nie ma choć np. w mojej okolicy kiedyś były. To chyba także wina radykalnego polskiego prawodawstwa. Przypuszczam że po polskiej stronie granicy jest znacznie bardziej trudno prowadzić knajpki czy bary.
Opr. Adam Fularz
--
-------
Merkuriusz Polski
Polish News Agency polishnews.pl
Komentarze
Prześlij komentarz